Wyprawa TwS 2019 - część 4 - Erdek i Kyzikos

Czwarta część relacji z wyprawy TwS 2019 opisuje nasze "wakacje od wakacji" czyli parodniową przerwę od intensywnego zwiedzania. Po dziesięciu dniach w podróży stwierdziliśmy, że wszystkim należy się chwila wytchnienia i odpoczynku, aby nabrać sił na dalsze przygody. Poza tym - nie wypada spędzić wakacji w Turcji i wcale nie skorzystać przy tym z szerokich możliwości rekreacyjnych. Miejscem naszych "wakacji od wakacji" została miejscowość Erdek nad Morzem Marmara, którą dobrze już znamy, ponieważ wczasowaliśmy tu dwukrotnie podczas naszych wypraw samochodowych w latach 2012 i 2013. Dlaczego wybraliśmy Erdek i tym razem? Po pierwsze, ze względu na znacznie łagodniejszy klimat, dzięki czemu uciekliśmy przed ogromnym upałem, który w tym samym czasie nadciągnął nad wybrzeże Morza Egejskiego. Po drugie, bardzo cenimy sobie to miasteczko z uwagi na prawie całkowity brak turystów spoza Turcji, dzięki czemu nie słychać w nim na każdym kroku "Yes, please! Where are you from?". Po trzecie, mieliśmy w okolicy do wykonania pewien spacer po terenie mało znanego antycznego miasta - Kyzikos.

Wypoczynek w Erdek

Dzień 11, 04.07.2019, Przejazd do Erdek

Rano zjadamy wystawne śniadanie w Çanakkale, pakujemy się i ruszamy pod biuro przewoźnika Pamukkale. Jest jeszcze około 30 minut do odjazdu serwisu, więc zostawiamy duże plecaki w biurze i idziemy na krótki spacer po promenadzie. Serwis wyjeżdża o godzinie 10 i po 15 minutach dociera na dworzec. Wsiadamy do autokaru i spędzamy 3 godziny na graniu w gry i oglądaniu filmów.

W autokarze do Bandırmy

W końcu docieramy do Bandırmy. Okazuje się, że dworzec autokarowy jest położony poza centrum, a nie w pobliżu przystani promowej. Na dworzec autobusów lokalnych - a właściwie w jego pobliże - dowozi nas autobus linii nr 1. Płacimy 12 TL. Znajdujemy bus do Erdek, ale okazuje się, że można płacić tylko kartą miejską. Nabywamy takową w dworcowym bufecie. Karta kosztuje 6 TL, a doładowanie dla czterech osób, żeby dojechać Erdek kosztuje 28 TL. Wsiadając do busa płacimy jednak za trzy osoby, według wskazówek obsługi.

W busiku do Erdek

Jedziemy do Erdek drogą wzdłuż wybrzeża. Wygląda na to, że w hotelach jest pełno wczasowiczów. W Erdek na dworcu zauważamy, że są tu biura kilku dużych przewoźników, co może nam się przydać podczas planowania dalszej trasy. Potem ruszamy w kierunku wybrzeża, gdzie znajduje się dużo hoteli, aby poszukać tam miejsca, w którym przyjemnie spędzimy parę dni. Po drodze kilka osób oferuje noclegi w pensjonatach, chyba jednak miasteczko nie jest aż tak przepełnione.

Zaglądamy do pierwszego hotelu, w którym zauważamy basen. Jest to hotel Yat i wygląda na to, że nie ma w nim pełnego obłożenia. Recepcjonista chętnie pokazuje nam pokój, a po namyśle jeszcze dwa inne do wyboru i wyjaśnia, które są bardziej lub mniej nasłonecznione. Cena za osobę to 200 TL, ale płacimy za trzy osoby, chociaż dostajemy apartament czteroosobowy. W sumie cena wynosi 2400 TL za cztery noce, ale ponieważ rachunek regulujemy w euro - wychodzi 380 euro. W cenie są dwa posiłki, śniadanie i obiadokolacja, leżaki i parasole na plaży oraz wolny wstęp do hotelowego mini-aquaparku. To co najbardziej nas cieszy to trzy duże zjeżdżalnie do wody. Dzieciaki wyglądają, jakby nie wierzyły we własne szczęście.

Basen w hotelu Yat w Erdek

Hotel najwyraźniej został niedawno wyremontowany. Pokoje są zupełnie świeże, na krzesłach są jeszcze metki sklepowe, a w jednym pokoju dopiero wstawiają drzwi wejściowe. Nasz apartament jest przestronny, składa się z łazienki i dwóch pokojów, ale brak balkonu. Po powrocie z wyprawy nieco zdziwiły nas bardzo negatywne opinie o tym hotelu wyczytane w internecie, ale trzeba przyznać, że nasz pokój nie został ani razu posprzątany przez obsługę, która wolała jeść nasiona słonecznika na klatce schodowej. Gdybyśmy chcieli zostać dłużej, to pewnie byłoby to bardziej uciążliwe.

Szybko wskakujemy w stroje kąpielowe i ruszamy na basen. Spędzamy na nim 3 godziny. Wypróbowujemy wszystkie zjeżdżalnie i ofertę napojów z bufetu. Jak się okazało podczas kolejnych dni, pewnym mankamentem tego bufetu jest płynność cen, a oficjalnego cennika napojów nie widać. Natomiast do basenu nie mamy żadnych zastrzeżeń, woda jest czysta, ma przyjemną temperaturę, można skakać do wody, co dzieciaki z radością wykorzystują, testując rozmaite skoki. Jarek natomiast testuje możliwości fotograficzne nowego telefonu, wykonując filmiki w trybie slow motion. Przy basenie bez problemu można też znaleźć wolne leżaki, chociaż widać, że hotel dorabia, sprzedając bilety wstępu na basen osobom, które się w nim nie zatrzymały.

Basen w hotelu Yat w Erdek

Około godziny 18 zwijamy się, żeby zrobić pranie i przebrać na kolację. Iza ubiera szykowne bordowe szarawary zakupione w Çanakkale. Chwilę zajmuje nam zorientowanie się, gdzie jest podawana kolacja. Okazuje się, że trzeba przejść do innego hotelu, co zajmuje nam 5 minut. Kolacja jest w formie bufetu. Na ciepło jest zupa ezogelin, pilaw oraz potrawka z kurczaka. Do tego jest duży wybór przystawek i sałatek, m. in. smażony bakłażan oraz sałatka z papryką. Na deser jest arbuz, przepyszne czereśnie i tradycyjne słodycze ciasto nasączone syropem. Do picia jest za darmo woda, co bardzo sobie chwalimy.

Po kolacji kupujemy napoje i wracamy na chwilę do hotelu, ale na wieczór postanawiamy się jeszcze przejść. Spacerując wzdłuż wybrzeża docieramy do hotelu Yücel, w którym kiedyś mieszkaliśmy i dalej do ciągle działającego kempingu Yeşilim. W sumie przechodzimy 4 km bardzo przyjemną nadmorską promenadą, ocienioną palmami i udekorowaną krzewami. To jedna z większych zalet miasteczka Erdek.

Zachód słońca w Erdek

Dzień 12, 05.07.2019, Erdek

Rano zjadamy śniadanie w hotelu, proste, ale bardzo dobre. Ciekawym sprzętem jest ogromny opiekacz do chleba, są też ciepłe frytki, ser, oliwki, dżemy, pomidory itd. Dzieciaki decydują się na płatki kukurydziane z mlekiem. Do picia, oprócz kawy i herbaty, są bardzo przesłodzone napoje.

Śniadanie w hotelu Yat w Erdek

Potem spacer do centrum i czas na trzy próby: znalezienia jakichś ruin, kupienia spodni dla Stasia i dotarcia na wyspę z parkiem archeologicznym. Wszystkie próby nieudane. Próba znalezienia ruin wynikła z korzystania ze znakomitego swoją drogą portalu Vici, który gromadzi informacje o starożytnych zabytkach, głównie rzymskich, ale nie tylko. Co ciekawe, powstaje głównie dzięki entuzjastom, którzy dodają wiadomości i zdjęcia o takich miejscach. W przypadku Erdek ktoś zaznaczył w centrum starej dzielnicy 'Artace', co jest starożytną nazwą miasteczka. Nie doczytaliśmy tylko, że status tego zabytku to "niewidoczny". Przynajmniej połaziliśmy po nieplażowej części miasta i wspięliśmy się na wzgórze w jego centrum. Przypuszczamy, że było ono niegdyś Akropolem Artace i stąd ten punkt w Vici.

Nieturystyczne oblicze Erdek

Druga nieudana próba - zakupu spodni dla Stasia - wynika z tego, że na wyprawę spakował najstarsze i najbardziej ulubione spodenki, które jednak rozpadły się w podróży. Trudno w to uwierzyć, ale w centrum Erdek nie udaje nam się kupić odpowiednich spodni, bo w sklepach i sklepikach królują modele plażowe. Przydałby się jakiś sklep z jednej z naszych ulubionych sieci: LC Waikiki lub DeFacto, ale nie trafiamy na żaden. Dokładniejsze rozeznanie sprawy wyjaśnia, że najbliższe takie sklepy działają w Bandırmie. Erdek to jednak zaścianek, ale za to przyjemny. Przy okazji oglądamy przystań promową w Erdek i dowiadujemy się, że w sezonie letnim 2019 można się stąd dostać na wyspę Marmara w 45 minut, z przystankiem na wysepce Avşa.

Port w Erdek

Trzecia próba sprawiła nam najboleśniejszy zawód. W pobliżu portu w Erdek znajduje się maleńka Oliwkowa Wysepka (Zeytinli Ada). Z bardzo wyblakłych tablic informacyjnych z 1995 roku wynika, że miał na niej powstać, a może nawet przez pewien czas działał, Park Archeologiczny. Niestety wszystko wskazuje na to, że projekt upadł, a na wyspę przedostać się nie da. Zagadujemy nawet miejscowego rybaka, ale on tylko potwierdza, że wszystko zamknięte. Wyspę od nabrzeża dzieli zaledwie 20 metrów, ale nie decydujemy się na przeprawę, po pierwsze z uwagi na trudności logistyczne, a po drugie - ponieważ to teren wykopalisk archeologicznych i nie powinno się go odwiedzać bez zezwolenia. Robimy tylko zdjęcia z oddali i postanawiamy wrócić pod wieczór, kiedy światło będzie padać z innej strony.

Oliwkowa Wysepka w Erdek

Udaje nam się później zdobyć broszurę poświęconą Erdek i okolicy, a w niej doszukujemy się informacji o Oliwkowej Wysepce, która po grecku nazywała się Kera Panagia. Podobno obecna nazwa wyspy pochodzi od dwóch drzew oliwnych, które na niej rosną. Na wyspie dokonano wielu odkryć archaeologicznych, wśród których wyróżna się kościół Marii Dziewicy zbudowany około 500 roku. Są tam również dwa święte źródła, dwie łaźnie, drugi kościół - podziemny, domek do przechowywania łodzi, latarnia morska, magazyn żywności i sanktuarium anatolijskiej bogini Kybele.

Co więcej, znajdująca się w sześciokątnym baptysterium chrzcielnica jest podobno największym tego typu okazem w architekturze prawosławnej na terenie Azji Mniejszej. Została wykonana z pojedynczego bloku białego marmuru. Można sobie od razu dopowiedzieć, że materiał do jej wykonania z pewnością sprowadzono z wyspy Marmara, dawniej zwanej Proconnesus. Wyspa ta słynie ze złóż białego marmuru, wydobywanego od czasów starożytnych po dziś dzień. W Erdek jest port, do którego codziennie zawijają statki transportujące ciężarówki obładowane blokami marmuru z wyspy Marmara.

Ciężarówka obładowana marmurem wyjeżdżająca z przystani w Erdek

Warto też przypomnieć, że Morze Marmara ma nazwę pochodzącą od tej wyspy, a greckie słowo mármaron oznacza właśnie marmur. Niestety, tej chrzcielnicy nie udaje nam się zobaczyć, z wyżej podanych powodów. Żeby uświadomić sobie, jakie cuda wytwarzano z marmuru z wyspy Proconnesus, wystarczy spojrzeć na pochodzący z III wieku n.e. tzw. wielki sarkofag Ludovisi z reliefem o treści batalistycznej. Znajduje się on obecnie w zbiorach Palazzo Altemps w Rzymie.

Wielki sarkofag Ludovisi z Palazzo Altemps w Rzymie

Nie zobaczyliśmy również głównej ikony z kościoła w Erdek, która została przeniesiona do Stambułu, gdzie obecnie znajduje się w zbiorach Ekumenicznego Patriarchatu w dzielnicy Fener (Fanarion).

Z broszury dowiadujemy się jeszcze o gorących źródłach na Oliwkowej Wysepce, które podobno mają lecznicze właściwości przy chorobach oczu. Wspominał o tym słynny osmański podróżnik Evliya Çelebi, który w XVII wieku zwiedził szmat świata, a to co zobaczył spisał w dziesięciotomowej "Księdze Podróży". Po prawdzie to opisał też miejsca, których nie odwiedził... Niestety z broszurki wynika też, że po zakończeniu prac archeologicznych, prowadzonych w latach 2006-20016, miał się otworzyć ten archeopark - pierwszy na wyspie na terenie Turcji. Jak widać, nic z tego nie wyszło.

Oliwkowa Wysepka w Erdek

W porcie znajdujemy ślady kolejnego niedokończonego projektu. To taras widokowy czy też molo, biegnące równolegle do przystani kurtów rybackich. Ma przeszklone barierki, a jego podłoga jest wykafelkowana. Po co to komu i dlaczego powstało - tego już nie wiemy. Jeszcze podczas tego samego spaceru idziemy na dworzec autokarowy, gdzie udaje nam się kupić bilety do Izmiru bezpośrednio z Erdek.

Wykafelkowane molo w Erdek

Potem powrót w okolicę hotelu i idziemy na plażę, przecież trzeba to chociaż raz zrobić podczas letnich wakacji w Turcji. Spędzamy tam w sumie trzy godziny, zjadamy zakupioną z łodzi gotowaną kukurydzę oraz przyniesione ze sklepu chipsy i ser. Jest super, woda bardzo czysta, dużo krabów, rozgwiazdy i rybki. Długo nurkujemy i podglądamy podwodny świat.

Plaża i morze w Erdek

Plaża i morze w Erdek

Około godziny 14 schodzimy z plaży, myjemy się i przebieramy na basen. Na basenie dalsze wodne szaleństwa. Planujemy też trochę wypad do Kyzikos. Przede wszystkim sprawdzamy, gdzie dokładnie położone są poszczególne pozostałości antycznych budowli tego miasta i nanosimy ich lokalizację na aplikację w telefonie, która działa bez dostępu do sieci.

Basen w hotelu Yat w Erdek

Po godzinie 17 schodzimy z basenu, żeby odpocząć i się przebrać na kolację. Jesteśmy kilka minut za wcześnie, posiłek zaczyna się równo o 18:30. Menu podobne jak poprzedniego dnia, ale dzisiaj jest musaka i nie ma czereśni.

Po kolacji idziemy na spacer do centrum. Próbujemy sfotografować ruiny na Oliwkowej Wysepce w świetle zachodzącego słońca. Na nabrzeżu jest bardzo dużo kotów, do których przychodzą panie ze świeżą dostawą karmy. Potem kupujemy napoje i wracamy. W sumie spacer na 2.6 km.

Port rybacki i Oliwkowa Wysepka w Erdek

Dzień 13, 06.07.2019, Trekking po Kyzikos

Dzisiaj spędzamy pierwszą połowę dnia na trekkingu przez ruiny starożytnego Kyzikos. Rano szybko idziemy na dworzec autobusów lokalnych i doładowujemy kartę miejską. Autobusem dojeżdżamy do Düzler, gdzie znajduje się świątynia Hadriana, najbardziej znana struktura Kyzikos. Następuje chwila paniki, bo wygląda na to, że punkty z koordynatami interesujących nas miejsc zniknęły z mapy. Na szczęście ta kwestia szybko się wyjaśnia. Idziemy pod świątynię Hadriana, ale jest jeszcze do zobaczenia sześcioboczna wieża po drugiej stronie drogi, więc tam udajemy się najpierw.

Kierunkowskaz do świątyni Hadriana w Kyzikos

Okazuje się, że wieża jest bardzo dokładnie zarośnięta i znajduje się na czyjejś posesji. Niewiele jest do zobaczenia, ale za to obok jest majestatyczny platan. Ma on nawet przyczepioną plakietkę "anıt ağaç" czyli "drzewo - pomnik przyrody". Jarek orientuje się, że tracking się wyłączył i odpala go od nowa.

Zarośnięta antyczna wieża obronna w Kyzikos

Drzewo - pomnik przyrody w Kyzikos

Zawracamy do świątyni Hadriana. Robimy dużo zdjęć i wspinamy po ogromnych kawałkach marmuru. Wygląda na to, że prace archeologiczne w tym miejscu ustały. Teren nie jest ogrodzony i nie są pobierane opłaty za wstęp. Świątynia ta była uznawana w czasach późnego Cesarstwa Rzymskiego za jeden z siedmiu cudów świata, ale obecnie zachowała się jedynie jej podbudowa. Ogromne kapitele i bębny kolumn leżą na rozległym terenie wokół niej. Naszą uwagę zwracają również kamienne lwie głowy, które usiłujemy zliczyć. Dzieciaki twierdzą, że znaleźliśmy trzy z nich.

Kamienna głowa lwa, świątynia Hadriana w Kyzikos

Świątynię w tej lokalizacji zaczęto wznosić w I wieku n.e. i miała zostać zadedykowana Jowiszowi. Niestety, plany budowniczych pokrzyżowało trzęsienie ziemi, które zniszczyło wynik ich starań w 117 roku. Wkrótce później, w 124 roku, Kyzikos odwiedził uwielbiający podróże cesarz Hadrian i wspomógł finansowo odbudowę świątyni, która od tego czasu była mu zadedykowana.

Schody wiodące niegdyś do świątyni Hadriana w Kyzikos

Według tablicy informacyjnej, którą umieścili przy świątyni jej badacze, wbrew szeroko rozpowszechnionemu przekonaniu, że jej budowa zakończyła się w czasach cesarza Antoninusa Piusa, w rzeczywistości budowli nigdy nie dokończono. Mają o tym świadczyć znalezione podczas wykopalisk niewykończone fragmenty architektoniczne. Co ciekawe, nawet jeżeli budowla nie była wykończona, to i tak miała rozmiary tak imponujące, że grecki retor, Eliusz Arystydes twierdził, że jej trzy kondygnacje prowadziły żeglarzy.

Bęben kolumny ze świątyni Hadriana w Kyzikos

Próbujemy znaleźć drogę na skróty, żeby dojść do szlaku w kierunku innych zabytków starożytnego Kyzikos, ale niestety trafiamy na płot. Za to próbujemy pyszne figi prosto z drzewa. Najbardziej wciąga się Tola, ale i reszta ekipy nie żałuje sobie tego przysmaku. Wracamy do głównej drogi, a przy okazji przypominamy sobie, żeby wykonać zdjęcia świątyni z drugiej strony. Pojawiają się też inni turyści, sztuk bodajże dwie. Być może zwabił ich brązowy kierunkowskaz umieszczony przy drodze przelotowej. Żeby jednak przekonać się, że z antycznego miasta zachowało się znacznie więcej niż świątynia Hadriana, trzeba porzucić wygody, i udać się na wędrówkę w głąb półwyspu Kapıdağ czyli starożytnej wyspy Arktonnesos.

Wracamy do przystanku autobusowego. W pobliskim sklepie Şok kupujemy napoje, a potem ruszamy w kierunku miejscowości Belkıs. Najpierw idziemy zwykłą drogą i niestety jest na niej spory ruch. Na szczęście dosyć szybko trasa odbiega w boczną drogę. Jest nawet drogowskaz wskazujący na przebieg szlaku turystycznego. Iza przy świątyni Hadriana zrobiła zdjęcia z trasą tego szlaku i ma on prowadzić do Tatlısu, przebiegając obok amfiteatru, który jest jednym z najbardziej interesujących nas punktów, tym bardziej, że tak trudno o amfiteatry na terenie Azji Mniejszej [link do eseju].

Plan trasy turystycznej przez Kyzikos

Droga jest dosyć piaszczysta i na szczęście jest w sporej części ocieniona. Tola cały czas wypatruje drzew figowych, których słodkie owoce umilają nam wędrówkę. Około 1 km od amfiteatru zauważamy w oddali jakieś masywne ruiny górujace na drzewami, pozostaje tylko jakoś do nich dotrzeć.

Do amfiteatru docieramy bez większych problemów. Tylko przez chwilę gubimy się w sadzie oliwnym położonym na wzgórzu. Niestety amfiteatr jest ledwo widoczny między drzewami. Ledwo go zauważamy, chociaż jesteśmy mniej niż 100 metrów od niego. Obecnie zachowało się tylko kilka jego fragmentów, bo pozostała część podzieliła los świątyni Hadriana i została rozebrana w celu pozyskania materiałów budowlanych.

Kierunkowskaz na szlaku przez antyczne Kyzikos

Wchodzimy na teren ruin. Widać zarys łuków amfiteatru. Robimy kilka zdjęć, ale wszystko jest bardzo zarośnięte. Obok znajduje kanał, który wcześniej przekraczaliśmy - przecinał on niegdyś amfiteatr na dwie połowy, może służył jako źródło wody do słynnych rzymskich naumachii - bitew morskich, jakie dla uciechy publiczności urządzano w amfiteatrach. To trochę wyjaśnia nasze zagubienie tuż przed dotarciem do amfiteatru - Iza wpada na pomysł, żeby wracać korytem kanału. Tłumaczymy też sobie, że od poprzedniego drogowskazu, gdzie nasze trasa się rozchodziła dając nam do wyboru amfiteatr lub teatr, powinniśmy iść tym kanałem, a my go przekroczyliśmy i zgubiliśmy się w sadzie.

Kierunkowskaz na szlaku przez antyczne Kyzikos - trudny wybór: do teatru czy do amfiteatru?

Amfiteatr w Kyzikos

Rzeczywiście kanał prowadzi nas do rozstaju. Po drodze mijamy punkt oznaczony jako postern (czyli poterna - podziemne przejście umożliwiające komunikację wewnątrz twierdzy). Niestety wszystko jest zarośnięte. Sam kanał jest dosyć interesujący, widać, że był cały wyłożony kamiennymi płytami, z których przynajmniej niektóre wykonane były z marmuru - w końcu ciągle nie oddaliliśmy się od wyspy Marmara. Nie jesteśmy pewni, czy to faktycznie kanał czy też uregulowana rzeczka.

Potok lub kanał w Kyzikos, w tle - amfiteatr

Wygląda na to, że kanałem wiosną płynie woda, natomiast teraz usiłują tu rosnąć rośliny. Są wśród nich pomidory, nawet jednego z nich, całkiem dojrzałego, zabieramy na pamiątkę. Zdradzimy też, że ten podróżniczy pomidor z Kyzikos wrócił z nami do Polski i został zasadzony w doniczce - może będziemy mieć tureckie pomidory?

Pomidor z Kyzikos, jeszcze na krzaczku

Docieramy do drogowskazu i tym razem obieramy kierunek na antyczny teatr. Trasa kieruje nas w stronę miejscowości Aşağı Yapıcı, która znajduje się po drugiej stronie półwyspu. Do teatru docieramy dosyć szybko. Odnajdujemy go w sadzie oliwnym wyłącznie dzięki temu, że nawigacja wskazuje dokładnie jego lokalizację. Z teatru widać jedynie łuk wystający na powierzchnię łuk - archeolodzy jeszcze tu nie zajrzeli z łopatami.

Widoczny fragment teatru w Kyzikos

Niewiele dalej ma znajdować się fontanna, oznaczona na kierunkowskazach jako çeşme. Idziemy w jej kierunku, a w pobliżu odkrywamy przykryte ziemią łuki, być może elementy kanału antycznego. Chwilę później docieramy do źródełka. Widać, że jest one wykorzystywane od wieków - cześć jest oparta na starożytnych blokach kamiennych, ale działa ono i dziś. Lokalny rolnik nabiera wody ze współczesnej nadbudówki. Dodatkową atrakcją jest ogromny platan nad źródłem. Również on ma tabliczkę oznaczającą zabytek przyrody. Całość przekonuje nas, że musiało się tutaj w okresie starożytnym znajdować sanktuarium nimf czyli nimfeum.

Fontanna i pomnik przyrody Kyzikos

Dalej droga wiedzie nad morze do Aşağı Yapıcı. Musimy jeszcze podejść około 1 km do głównej drogi na Erdek. Po drodze widzimy fragmenty murów, a nasza nawigacja wskazuje, że powinny być również fragmenty murów obronnych gdzieś z dala od morza, ale nie mamy już ochoty gnać przez zarośla. Niestety przejście wzdłuż drogi jest dosyć nieprzyjemne, ponieważ na tym odcinku panuje spory ruch samochodowy, brak też jakiegokolwiek pobocza.

Wędrówka wzdłuż szosy w kierunku Erdek

Docieramy do drogi Bandırma-Erdek i nastawiamy się na łapanie dolmusza. Tymczasem szybko zatrzymuje się ktoś gotów nas podrzucić. Jedziemy autem Renault Toros, klasa sama w sobie. To lokalna odmiana Renault 12, która była produkowana w Bursie od 1971 roku aż do czasu, gdy normy emisji spalin nie zostały podniesione. Nasz egzemplarz wygląda na taki, który pamięta pierwsze lata produkcji, a o jakichkoliek normach nigdy nie słyszał.

W Erdek wysiadamy w okolicy Cumhuriyet Meydanı, Iza wręcza kierowcy 20 TL, a on wcale nie protestuje - widzimy, że ma prawie pusty bak w samochodzie. Ruszamy do hotelu zadowoleni z szybkiego transportu, a dzieciaki dostają w nagordę za wysiłek po kolbie gotowanej kukurydzy.

Kukurydza konsumowana w Erdek

W hotelu wyskakujemy z brudnych ciuchów i bierzemy prysznic, a dzieciaki zjadają wszystkie zapasy. Iza usiłuje wrzucić coś o naszej wycieczce na Facebooka, ale niestety wi-fi w pokoju ledwo działa, więc skutki są żałosne. Potem idziemy na basen się odprężyć. Większość ekipy dobrze się bawi. Iza jest głodna, ale nie chce zjeść hamburgera, więc zjadają go dzieciaki. Około 17:30 schodzimy z basenu i przebieramy się na kolację. Przy okazji kolacji przeglądamy folder i ulotkę o Erdek. Menu znowu jest podobne, na szczęście są smażone bakłażany.

Po kolacji idziemy do centrum Erdek, gdzie znajdujemy niewielki park archeologiczny, o którym wyczytaliśmy w trakcie kolacji. Niestety wygląda on dosyć słabo, obsiadła go miejscowa żulernia, a zabytkowe sarkofagi pokryte są współczesnym graffiti.

Zdewastowany park archeologiczny w centrum Erdek

Odkryciem gastronomicznym wieczoru są ziemniaki na patyku czyli çubukta patates. To jedna z tych specyficznych potraw sprzedawanych na tureckich deptakach w miejscowościach wypoczynkowych. Surowy ziemniak przepuszczany jest przez specjalną maszynkę, która nadaje mu kształt spirali, nadzianej na patyczek. Następnie smaży się to w głębokim tłuszczu, soli i podaje z keczupem oraz majonezem. Nie brzmi najzdrowiej, ale raz na jakiś czas można spóbować. Dzieciaki są zachwycone, jedzą wersję z samym keczupem. Potem kupujemy napoje i wracamy do hotelu. Czas spisać relacje.

Ziemniak na patyku w Erdek

Trasę naszego trekkingu po Kyzikos możecie podejrzeć w Google Maps.

Zachód słońca w Erdek

Dzień 14, 07.07.2019, Erdek

Dzisiaj rano idziemy na spacer na drugą stronę wybrzeża, w kierunku południowym. Po drodze próbujemy kupić grzebień dla Stasia, bo mu czupryna bujnie się rozrosła, ale niestety nie znajdujemy sklepu Gratis. To popularna w Turcji sieć tanich drogerii, z podstawowymi kosmetykami itp.

Kochamy Erdek!

Potem wracamy na nabrzeże. Nadmorska dzielnica po południowej stronie miasta jest bogatsza, znajduje się w niej więcej ładnych apartamentowców, jest też czyściej. Znajdujemy kolejne zabytkowe drzewo. Docieramy do końca deptaka i robimy dużo zdjęć malowniczej zatoki. Plaża powoli zapełnia się wczasowiczami.

Widok na wybrzeże i plażę w Erdek

W sumie spacer zajmuje nam dwie godziny, podczas których przechodzimy 5 kilometrów. Z daleka widzimy jak na wzgórzu nad miasteczkiem szaleje pożar. Dzieciaki dostają lody dla ochłody.

Widok na zatokę w Erdek, w tle - dym pożaru na wzgórzu

Zauważamy też, że w tym roku w Turcji Coca-Cola ma specjalną letnią edycją, z ilustracjami miast tureckich jako osób z charakterystycznymi dla nich obiektami. Przykładowo postać kobieca z Şanlıurfy ma na koszulce budowle ze stanowiska archeologicznego Göbekli Tepe. Pan z Denizli na koguta na czapce z daszkiem i koszulkę z tarasami Pamukkale, a pani z Izmiru - kapelusz w kształcie deski do windsurfingu oraz naszyjnik z Wieżą Zegarową.

Lokalne puszki Coca-Coli

Potem wybieramy się na plażę, ale niestety odstraszają nas meduzy, które pojawiły się w ogromnych ilościach. Wracamy zatem na basen, wymoczyć się na zapas, bo to przecież ostatni dzień wakacji od wakacji. Około godziny 13 robimy przerwę na posiłek. W tym celu udajemy się spacerkiem do centrum Erdek, gdzie znajdujemy restaurację, której nazwy nie zapamiętaliśmy. W sumie nie jest to wielka szkoda, bo jedzenie, chociaż poprawne, nie robi na nas wielkiego wrażenia, czyli jest OK, ale szału nie ma. Konsumujemy zupę z soczewicy, köfte i Adana kebab. Herbata jest jakaś mała, ale na deser kupujemy w Şoku ciasteczka i napoje - soczki i wodę mineralną. Mała szklana butelka mineralnej kosztuje prawie 3 TL, ale woda ta jest znacznie smaczniejsza niż najtańsze wody z plastikowych butelek.

Adana kebab na lunch w Erdek

Potem znowu czas na basen, ale Iza pasuje i trochę odpoczywa w pokoju. Przy okazji rewiduje plan na jutro: ze względu na zbliżającą się falę upałów będziemy jechać do Selçuku, bez zatrzymywania się w Izmirze. Gorąco w wielki mieście działa na nas odstaraszająco. Dowiadujemy się przy okazji, że można się poruszać w okolicach Izmiru koleją nazywaną Izban. Potem idziemy na kolację. Według Jarka była to porażka - jakieś mdłe i niesmaczne potrawki z warzyw z kurczakiem. Na szczęście są czereśnie. No i wiemy, że nie musimy już tego powtarzać, jutro rano wyjeżdżamy. W sumie czujemy się wystarczająco wypoczęci, wykąpani i odprężeni, czas trochę pozwiedzać!

Po kolacji idziemy kupić grzebień - okazuje się że położenie sklepu Gratis było źle zaznaczone na mapie Google. Kupujemy grzebienie dla wszystkich i gumki do włosów dla dziewczyn. Wracamy przez nadmorski deptak. Jest godzina 20 i tutaj życie dopiero się zaczyna. Ciekawostką są rozwieszone nad wodą na sznurkach baloniki - to strzelnica dla chętnych. Kupujemy çubukta patates, tym razem dwie porcje. Specjalnie czekamy, żeby sprzedawcy odpalili stanowiska. Wieczorem pakujemy się wstępnie, bo rano szybko trzeba zwinąć się z hotelu.

Powiązane artykuły: